Ostatni miesiąc przyniósł dwa eksperymenty muzyczne, które wywołały niemałe zamieszanie w Internecie. Obydwa projekty ukazują jednak, że rynek muzyki się zmienia i kieruje się we właściwą stronę, która przyniesie korzyść wykonawcom oraz ich fanom.
Czas, w którym Internet dla muzyki był największym wrogiem na świecie, już dawno odszedł w niepamięć. Wykonawcy oraz wytwórnie muzyczne w końcu zrozumiały, że sieć należy postrzegać jako przyjaciela, który pozwoli patrzeć w przyszłość i dzięki temu będą mogli odnieść jeszcze większy sukces. Pozytywną stronę w połączeniu muzyki z Internetem dostrzegł nawet Lars Ulrich - perkusista Metalliki. Wszyscy przecież pamiętają jak wspomniany muzyk w 2000 roku wytoczył proces Napsterowi, który pozwalał na wymianę muzyki. Muzycy oczywiście cały czas starają się walczyć z piractwem, ale robią to teraz zupełnie w inny sposób - zamienili swojego wroga w przyjaciela.
Dobrym przykładem, który ukazuje zmiany jakie zachodzą na rynku muzycznym był ostatni miesiąc. To właśnie wrzesień zaprezentował nowe podejście artystów oraz wytwórni do sprzedaży muzyki, a może bardziej dostarczania jej słuchaczowi. W ostatnim miesiącu światło dzienne ujrzała najnowsza płyta U2 zatytułowana "Songs of Innocence" oraz niezapowiedziany album Thoma Yorke'a "Tomorrow's Modern Boxes". Obydwa krążki są pod niektórymi względami do siebie podobne, ponieważ zostały wydane bez zapowiedzi i ukazały się tylko w Internecie. Brytyjski muzyk oraz irlandzka grupa rockowa zaprezentowali także inny model dystrybucji muzyki, który może być początkiem nowej drogi dla całego rynku muzycznego. Albumy "Songs of Innocence" i "Tomorrow's Modern Boxes" pomimo podobieństw różnią się od siebie, ponieważ pierwszy z nich pojawił się za darmo w sklepie iTunes, a drugi był sprzedawany za pośrednictwem sieci BitTorrent.
Torrentowe melodie
Najnowszym eksperymentem jest album "Tomorrow's Modern Boxes" wydany przez wokalistę Radiohead - Thoma Yorke'a. Płyta była wielką niespodzianką i zaskoczeniem dla całego rynku muzycznego, ponieważ nikt nawet nie wiedział, że artysta pracuje nad nowym krążkiem. Album ukazał się 26 września i równie niespodziewanie, jak się pojawił, odniósł olbrzymi sukces.
Pierwszą rzeczą, która wszystkich zaskoczyła była forma dystrybucji nowej płyty Thoma Yorke'a. Wszystko za sprawą tego, że artysta zdecydował się nawiązać współpracę z siecią BitTorrent, która przez bardzo długi czas uważana była za zło wcielone. Popularne torrenty przez wielu uważane są właśnie za źródło piractwa, ale Thom Yorke postanowił zdjąć tę klątwę i pokazał, że tym kanałem można również legalnie wydawać muzykę
Ze względu na nagłe pojawienie się albumu w sieci Thom Yorke nie prowadził żadnej kampanii reklamowej, która mogłaby przyciągnąć potencjalnych odbiorców. Nowe piosenki artysty nie były grane w stacjach radiowych, promowane w serwisach streamingowych, a sam Thom Yorke nie udzielał żadnych wywiadów, które mogłyby wpłynąć na popularność albumu.
Bez wątpienia na popularność albumu "Tomorrow's Modern Boxes" wpłynęło samo nazwisko muzyka oraz kojarzenie go z zespołem Radiohead. Nietypowa dystrybucja płyty udostępnionej za pośrednictwem sieci BitTorrent także przyciągnęła wielu słuchaczy do pobrania wspomnianego krążka. Za pewną formę reklamy można jednak uznać artykuły informacyjne, które pojawiły się we wszystkich serwisach muzycznych w dniu premiery albumu "Tomorrow's Modern Boxes".
Pomimo przeszkód, które artysta mógł spotkać na swojej drodze, udało mu się odnieść ogromny sukces. W przeciągu pierwszego tygodnia album został pobrany przez 1,2 mln słuchaczy i osiągnął w ten sposób lepszy efekt niż album "Beyonce", który sprzedał się w nakładzie 615 tys. kopii w iTunes. Artystka odniosła także duży sukces, ponieważ jej album był dostępny na wyłączność w sklepie muzycznym firmy Apple, co ograniczało liczbę odbiorców. Różnica polega jednak na tym, że Beyonce jest symbolem współczesnej popkultury oraz kobiety sukcesu. Thom York jest natomiast przedstawicielem muzyki alternatywnej, która dla wielu osób jest trudna w odbiorze. Idąc tym tropem można uznać, że udało mu się zrobić coś niepowtarzalnego.
Śpiewające jabłko
Pierwszym wrześniowym eksperymentem w dystrybucji muzyki, którego byliśmy świadkami, był album "Songs of Innocence" zespołu U2. Trzeba przyznać, że panowie z irlandzkiej grupy długo kazali na siebie czekać, ponieważ od czasu krążka "No Line on the Horizon" z 2009 roku, wydali oni zaledwie kilka piosenek.
Zanim jednak zespół U2 zaprezentował światu swoje najnowsze dzieło, w sieci pojawiło się wiele spekulacji dotyczących tytułu oraz daty wydania krążka. Całą atmosferę podgrzały jeszcze bardziej pogłoski, które pojawiły krótko przed konferencją firmy Apple, na której miał zostać zaprezentowany nowy iPhone. Według plotek, które pojawiły się w sieci, zespół U2 miał wystąpić podczas wspomnianej premiery oraz zaprezentować najnowszy singiel oraz długo wyczekiwany album. 9 września wieczorem wszystko stało się jasne i irlandzka grupa faktycznie wystąpiła na zakończenie konferencji, gdzie wykonała utwór The Miracle (of Joey Ramone) i wydała wspomniany album, który został udostępniony za darmo 500 mln użytkowników iTunes.
Płyta "Songs of Innocence" nie była oczywiście prezentem od zespołu U2, ponieważ za jej dostępność w sklepie iTunes zapłaciła firma Apple. Nie ma w tym jednak nic złego, ponieważ każdy wykonawca chce zarabiać na swojej pracy i w tym przypadku zmieniony został jedynie podmiot, który wykłada pieniądze. Nie wszystkim jednak spodobało się to, że irlandzka grupa rozdaje swoją muzykę za "darmo". Przykładem może być tutaj Sharon Osbourne, która ostro skrytykowała Irlandczyków. Jej zdaniem jest to przyzwyczajanie ludzi do darmowego słuchania muzyki, co w efekcie może przynieść negatywny skutek dla artystów. Nie można się jednak z tym zgodzić, ponieważ nikt tutaj nie mówi darmowym rozdawaniu muzyki. Jeżeli artysta chce tak zrobić, to oczywiście nikt mu tego nie zabroni. W przypadku U2 zaprezentowany został jednak nowy model dystrybucji muzyki, w którym korporacja płaci za dostępność nowej płyty w swoim sklepie i udostępnia ją za darmo. W ten sposób przyciąga do siebie nowych użytkowników i korzystają na tym wszyscy - zespół, firma oraz odbiorcy.
Zespół U2 oraz firma Apple dostała także po uszach za automatyczne umieszczenie darmowego albumu "Songs of Innocence" w bibliotece muzycznej programu iTunes. Tutaj faktycznie można przyznać, że był to błąd. Nie każdy musi lubić zespół U2 i użytkownik powinien mieć prawo wyboru pobrania tego krążka, nawet jeżeli był to prezent. Z drugiej jednak strony darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Niektórzy mieli jednak odmienne zdanie i firma Apple postanowiła po krótkim czasie naprawić swój błąd i udostępniła narzędzie do usuwania albumu "Songs of Innocence" ze swojego konta.
Pomimo tego całego niezadowolenia, można powiedzieć, że U2 oraz album "Songs of Innocence" odnieśli sukces. Wiceprezes Apple do spraw oprogramowania i usług internetowych, Eddy Cue, oświadczył, że płyta dotarła do 81 milionów użytkowników iTunes Store, a 26 milionów osób pobrało w całości nowy krążek irlandzkiej formacji. Sukces ten potwierdza także liczba 14 milionów użytkowników, którzy od momentu otwarcia iTunes Store w 2003 roku, do czasu wydania płyty "Songs of Innocence", zakupili inną muzykę irlandzkiej formacji.
Interesującą kwestią dotyczącą nowego modelu dystrybucji muzyki i walki z piractwem jest także zapowiedziana długoletnia współpraca zespołu U2 oraz firmy Apple. Według informacji, które pojawiły się w Internecie, na rynek ma zostać wprowadzony nowy format muzyki pozwalający na interaktywne obcowanie z albumem. Pozwoli on także ponownie zwrócić większą uwagę odbiorcy na oprawę graficzną krążka oraz umożliwi odtwarzanie tekstu i zajrzenie za kulisy piosenek na iPadzie. Z drugiej strony jest to także kontrowersyjny temat. Niektórzy uważają, że może zostać tutaj zastosowany znienawidzony przez wszystkich DRM, uniemożliwiający odtwarzanie plików muzycznych na innym urządzeniu lub odtwarzaczu niż ten, który został dostarczony przez firmę Apple. Może być jednak tak, że osoby, które zapłacą za album kupią płytę bez zabezpieczeń, a reszta będzie mogła go słuchać z ograniczeniami. Obecnie trudno jest jednak cokolwiek wyrokować, ponieważ szczegóły projektu nie są jeszcze znane i zobaczymy co przyniesie przyszłość.
Zmiany, zmiany, zmiany
Wszyscy jesteśmy w ciągłym ruchu, poddajemy się wielu przemianą i dostosowujemy wielokrotnie do różnych sytuacji. Taki jest już świat, który nie lubi stagnacji i musi ewoluować, żeby nie zginąć. Zdaje się, że rynek muzyczny w końcu też zrozumiał tę zasadę i wreszcie stara się odpowiadać na potrzeby odbiorców.
Idąc tym tropem można powiedzieć, że skończyła się pewna epoka, w której niemalże każda osoba była traktowana przez wykonawców jako potencjalny złodziej muzyki. Artyści powoli zaczynają rozumieć, że nie każdego stać na zakup nowej płyty i trzeba wymyślić inny sposób legalnej dystrybucji muzyki. Inni twórcy, tacy jak np. Radiohead i Thom Yorke, wolą sprzedawać swoją twórczość po bardzo niskiej cenie, albo liczą na darowiznę. Jest to bardzo dobre podejście do tematu, ponieważ każdy jest w stanie zapłacić inną cenę za nowy album. Jedna osoba woli wyłożyć ze swojej kieszeni klika złotych, druga kilkadziesiąt, a trzecia jak będzie miała taki kaprys może przelać nawet kilkaset. W efekcie artysta zarobi tyle samo co w przypadku tradycyjnej formy sprzedaży płyty, a może nawet więcej. Kolejnym plusem z tego płynącym jest legalna muzyka, na którą stać będzie każdego.
Przed dokonaniem się całkowitych zmian na rynku muzycznym jest jeszcze długa droga. W międzyczasie mogą się pojawić inne eksperymenty, które będą kolejnym powiewem świeżości w skostniałym jeszcze przemyśle fonograficznym. Jedno jest jednak pewne - zmiany są dobre, a te które się teraz dokonują prowadzą ten cały pociąg w dobrym kierunku.