W wieku 61 lat zmarł legendarny polski muzyk bluesowy oraz lider Śląskiej Grupy Bluesowej.
Tydzień temu Jan "Kyks" Skrzek trafił do szpitala w wyniku udaru mózgu. Muzyka w jego domu znaleźli koledzy z zespołu Śląska Grupa Bluesowa, z którymi wcześniej się umawiał, ponieważ mieli zagrać wspólny koncert w Nakle Śląskim. Ostatecznie występ odbył się bez niego, a muzycy rozpoczęli zbiórkę pieniędzy na rehabilitację muzyka.
Od lutego zawieszamy nasze koncerty do powrotu Jasia Skrzeka. Będziemy grać sporadycznie, jedynie żeby wesprzeć finansowo naszego kolegę. Janek powoli wraca do zdrowia, więc mamy nadzieję że niebawem wrócimy na trasy koncertowe. Prosimy o wyrozumiałość i pozdrawiamy - oświadczyli członkowie Śląskiej Grupy Bluesowej.
Po tym wydarzeniu w "Dzienniku Zachodnim" Józef Skrzek z SBB, starszy brat "Kyksa", powiedział:
To śląska tragedia. Brak mi słów. W głowie mi się to nie mieści. Czas jakby stanął. Było 'O mój Śląsku umierasz mi w biały dzień', a teraz jest 'O mój Józku, umierasz mi w biały dzień.
Później wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ponieważ stan muzyka w szpitalu się poprawiał i artysta zaczął komunikować się z otoczeniem. Jego koledzy z zespołu informowali, że Jan Skrzek powoli wraca do zdrowia. Wszystko się jednak zmieniło w nocy z 28 na 29 stycznia, kiedy stan zdrowia muzyka gwałtownie się pogorszył.
Śląską Grupę Bluesową oprócz Jana "Kyksa" Skrzeka (śpiew, fortepian, harmonijka ustna) tworzyli także: Leszek Winder (gitara), Mirosław Rzepa (bas) i Michał "Gier" Giercuszkiewicz (perkusja). Pod koniec 2014 roku panowie wydali dobrze przyjętą płytę "Kolory bluesa".
Jan "Kyks" Skrzek współpracował także z m.in. SBB (płyta "Memento z banalnym tryptykiem"), Elą Mielczarek, Leszkiem Winderem, Dżemem i Miuoshem.

































