Ku uciesze wielu panów naukowcy nareszcie dowiedzieli się, co tak naprawdę pociąga kobiety. Albo należy mieć taką nadzieję.
Nie od dziś wiadomo, że gwiazdy rocka cieszą się olbrzymim powodzeniem u płci pięknej. Nie wszyscy muzycy mogli się jednak pochwalić urodą George'a Clooneya, ale pomimo tego przez całe życie otaczał ich wianuszek kobiet, które się za nimi uganiały. Bez dwóch zdań wpływ na to miała popularność owych panów, ale okazuje się, że nie tylko ta cecha wpływała na kobiece serca.
Fenomen gwiazd rocka wytłumaczył psycholog ewolucyjny z Uniwersytetu Nowego Meksyku - doktor Geoffrey Miller. Uczony w swojej najnowszej książce "Partner: Stań się mężczyzną, którego chcą kobiety" bada wspomniane zjawisko na podstawie świata zwierząt, który pod wieloma względami jest bardzo podobny do naszego. Jego wieloletnie obserwacje pozwoliły mu dojść do wniosku, że przedstawicielki wielu gatunków wybierają partnerów, którzy są lepszymi muzykami. W przypadku zwierząt nie należy jednak tego rozumieć dosłownie, ponieważ tygrys lub lew nie nigdy nie zagra w żadnej kapeli. Chodzi tutaj raczej o predyspozycje wokalnie, jak np. u żab, ptaków, czy wyjców, albo instrumentalnie, jak w przypadku rodziny świerszczowatych.
W przypadku zwierząt uzdolnienia muzyczne świadczą o zdrowiu osobnika, jego energii oraz inteligencji, którą odróżnia go na tle innych przedstawicieli gatunku. Okazuje się także, że u ludzi jest dokładnie tak samo. Geoffrey Miller odnosi się m.in. do Jacka White'a, który w opinii autora niczym nie różni się od wyjców i porównuje go do naszych przodków. Uczony uważa, że na przestrzeni wieków nic się nie zmieniło i panowie, którzy 30 tysięcy lat temu potrafili grać na swoich fletach zrobionych z kości słoniowej również cieszyli się wielkim powodzeniem pośród kobiet. Dzisiaj flet nie jest jednak najlepszym instrumentem, który może zauroczyć kobietę. Z drugiej jednak strony, Grzegorz Ciechowski, grając solo w utworze "Zapytaj mnie czy Cię kocham", zapewne oczarował niejedną panią.
Kwestię muzyki i relacji damsko-męskich poruszył również inny psycholog, Jon Maner, który uważa, że panie najchętniej spoglądają na gitarzystów. Uważa on, że umiejętność poruszanie się po gryfie tego sześciostrunowego instrumentu jest manifestacją inteligencji i kreatywności. Połączenie tych cech wpływa natomiast u pań na atawistyczny instynkt przedłużenia gatunku. Innymi słowy mówiąc, u Pań zwiększa się prawdopodobieństwo posiadania zdrowego, inteligentnego i kreatywnego potomstwa.
W całej tej męskiej i przepełnionej testosteronem dyskusji swojego głosu udzieliła również seksuolożka, Anka Radakovich, która jest autorką książki "The Wild Girls Club Part 2". W jej opinii panowie, którzy brzdąkają na gitarze wpływają na kobiece fantazje, w których panie wyobrażają sobie swoich wybranków grających na ich "clitar" [połączenie słów: clitoris (łac. łechtaczka) i guitar (ang. gitara)]. Nie od dziś przecież wiadomo, że gitarzyści mają sprawne i bardzo dobrze wyćwiczone palce obu rąk.
Mamy nadzieję, że męską część czytelników po przeczytaniu tego artykułu poczuła się wystarczająco zmotywowana do nauki gry na instrumencie, najlepiej gitarze. Flet raczej odradzamy, bo grając latem na plaży, w samych kąpielówkach, możemy budzić dziwne skojarzenia. Mamy także nadzieję, że panie docenią tę umiejętność i dostrzegą w uzdolnionych muzycznie mężczyznach wspomnianą manifestacje energii, inteligencji i kreatywności.